Strona:PL Gabriela Zapolska - Sezonowa miłość.djvu/416

Ta strona została uwierzytelniona.

wiązki... rodzinę się miało, przeprowadziło uczciwie... będziemy mogli pozostać razem, we dwoje, spokojnie do końca życia... Bardzo będzie miło... Może się uda wywieźć Tuśkę zagranicę, dać jej trochę rozrywek, komfortu... ona tak to lubi...

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Tuśka!
Spływa lekko, cicho, ponad przygasający ogień w aureoli swej modnej fryzury.
Zapachem ambry i białej róży, którą jej suknie są przesycone, zdaje się głuszyć słodką woń rozgrzanych smereków.
Jest jej pełno w myślach tych dwóch mężczyzn, tkwiących nieruchomo wśród głazów i mchów.
Tryumfalnie w wielkiej piękności swojej rozpościera się jej władza nad wyobraźnią tych ludzi, z których jeden ma do niej prawo prawa — a drugi prawo miłości.
Tuśka!

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Oczy Żebrowskiego kleją się, głowa cięży, opada na mech.
— Pan spać chce... — mówi do niego Porzycki. — Niech pan śpi... Ja będę czuwał.
— Ale cóż znowu?... Ja także będę czuwał.
— No, no... dobrze!...
Żebrowski próbuje walczyć ze znużeniem. Nie jest w stanie. Rękę pod głowę podsuwa i powoli układa się wśród mchu, jak w łóżku.
Na twarz jego występuje znów maska marmurka.
Ginie ten wyraz sentymentu, otwartości, który z taką szczerością przez skorupę zlodowaciałą się wydostał. Uśmiech grzecznego, dobrze ułożonego urzędnika, występuje coraz silniej.
Po chwili »kościany dziadek« leży z zamkniętemi oczyma. Jest chłodny, wystygły, nieprzystępny. Drgające