Strona:PL Gabriela Zapolska - Sezonowa miłość.djvu/424

Ta strona została uwierzytelniona.

A obok:
— Zmarł w dziewiętnastym roku życia.
I jeszcze straszniejsze:
— W piętnastym...
— Jakaś dziewczyna, jakaś jej mara osiemnastoletnia prosi o »Zdrowaś Marya...«.
Tu i owdzie, na płycie grobowca leży trochę kwiatów. Na jednym grobie sterczy wetknięta gałązka smerekowa.
Pod murem rośnie jarzębina. Czerwone grona kiściami ciężkiemi opuszcza ku ziemi. Na marne idą dojrzałe jagody. Żaden ptak nie naruszy tych owoców cmentarnych. Jad zabójczy nurtuje pod ziemią. Rozkład ciał, zastygłych w życia wiośnie... Długie warkocze młodych suchotnic leżą wężami w trumnach i oplątują szkielety, strojne w ślubne szaty.
Tam znowu, samotny, biedny student, świeżo pochowany, jeszcze ma na twarzy wyraz rozpaczy, bo znał swój stan, bo liczył wciąż gorączkę, bo wiedział, kiedy przyszła śmierć.
Wiedział!...
Maryi Baszkircew tragiczność przedzgonna!
Oni wszyscy wiedzieli, oni się nie łudzili. Przeżywali swój zgon sto razy na dobę, opłakali się sami i agonia ich była dłuższą, niż przypuszczał ktokolwiek.
I w tem ich tragiczność bezkresna.
Beznadziejna młodość!...
Ktoś złożył parę irysów na szarej, kamiennej płycie.
Irysów bladych, chorych, nad wszelki wyraz smutnych.
Są kwiaty, które także mrą w życia wiośnie.
Na szarej płycie mrą irysy.
I one wiedzą...
I one mają rozpacz w sobie, a warkocze ich liści oplatają ich stygnące szkielety.
Cmentarne kwiaty! cmentarne kwiaty!

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .