Strona:PL Gabriela Zapolska - Sezonowa miłość.djvu/437

Ta strona została uwierzytelniona.

katny wzgląd, ale wzgląd ten istnieje i nurtuje Tuśkę do głębi.
— Niezadługo się rozjedziemy — mówi Sznapsia. — Kto wie, czy się kiedy w życiu spotkamy.
— Och! za to pani ręczę — odpiera żywo Tuśka.
— Że się spotkamy?
— Tak!
— A gdzie?
— Może tam, gdzie się pani mnie nie spodziewa.
Sznapsia patrzy na Tuśkę przeciągle.
— Ja się nie mylę. Pani coś postanowiła.
— ...
— Porzycki będzie w tym sezonie we Lwowie.
— A!...
— Tak! — Wczoraj podpisał kontrakt i przezemnie odesłał. Pani nie wiedziała?
— Wiedziałam.
Tuśka kłamie, niemile dotknięta tem, że Porzycki nie powiedział jej ani słowa o zmianie miejsca pobytu scenicznego, nie poradził się, a wtajemniczył i wziął za pośredniczkę tego engagement swą dawną kochankę.
Więc we Lwowie...
Tam będzie niezadługo, z nim, z Pitą.
Nic nie wie o tem mieście — w mgłach się jej gdzieś w myślach ściele.
— Porzycki się bardzo podoba we Lwowie — mówi Sznapsia — tam brak właśnie aktora w tym rodzaju. Cieszę się, że wpłynęłam na niego dodatnio w tym kierunku.
Tuśce uderza krew do głowy. — Wpłynęła!... Od tej chwili przecież tylko ona powinna mieć wyłączny wpływ na Porzyckiego. To ją podnieca i z całą świadomością tego, co czyni, pyta:
— Czy Lwów jest drogie miasto?
— Bardzo.
— No... ale żyjąc we troje... dziecko i dwoje ludzi, to wypadnie taniej?
— To zależy.
Zapadła cisza.