Strona:PL Gabriela Zapolska - Sezonowa miłość.djvu/58

Ta strona została uwierzytelniona.

— Panie książęciu! — mówi góral — panie książe — kciecie na wielką wantę? — Pójdziem! Jo was, panie książęciu, za portecki z tyłu chyce. Wendziemy.
Młodzieniec, nazwany »panem książęciem«, skrzywił wygoloną, długą twarz i odparł z nieznacznym grymasem.
— Ja sam się wydostanę bez waszej pomocy.
Chytre oczki górala zaświeciły, zaczął czmychać nosem i trzeć dziwnie wykrojone usta.
— Nikany nie wyjdom sami, bo w nóżkach słabe — czmychnął ze śmiechem.
Tu i owdzie po stolikach siedzące towarzystwa zaczynają się mniej lub więcej dyskretnie zaśmiewać.
Widzi to góral w niebieskiej obroży — rad — powstaje z krzesła i coraz więcej pozuje dla galeryi.
— Jak cię ja, panie ksiązęciu, i Matka Najświętsza nie pomoże, to hipnies, chocieś sprzętny i wywyrtny! Hej!...
Książę pakuje ręce w kieszenie od spodni i kołysze się na pogiętem, żelaznem krześle.
— Żebyście wy, Gąsiennico, tak często Matki Boskiej nie wzywali — mówi, patrząc na górala zamglonym, lecz pełnym głębi wzrokiem.
Gąsiennica Wojtek machnął gunią i rozstawił nogi.
— Jakże to? nie wzywać, kiej to nasa Pani i Królowa i wsyćko...
— To też właśnie dlatego — tłómaczył książę. — Wy, Gąsiennico, gracie sobie teatr, a niby z nabożeństwa wzywacie ciągle Boga i świętych Jego!...
— Bo to je nasa Pani! — darł się góral, wodząc chytremi ślipkami dookoła. — Pani, co na kmurach se siedzi... A ja wam co powiem. Był taki plugac...
— Dajcie spokój! — przerwał mu książę — co tam będziecie Sabałę małpować. To już nudne! Kelner, płacić!
Góral od pewnej chwili pozował głównie dla Tuśki. Kręcił się przed nią, uśmiechał, pokazywał białe i drobne zęby, błyskał oczkami, słowem wyglądał, jak tańczący kogut przed kuropatwą.
Tuśka zauważyła ten manewr, ale go nie rozumiała.