Strona:PL Gabriela Zapolska - Sezonowa miłość.djvu/76

Ta strona została uwierzytelniona.

Czego ten aktor chce? Czemu się jej narzuca?... Właściwie — nie narzuca się.
Wczorajsze jego postąpienie było dość poprawne, a że dziś dał dziecku cukierki...
Jednak...
Tuśka czuje się niemile zaniepokojoną. Doznaje tego wrażenia, gdy służąca za wcześnie bez pytania na wiosnę okna pootwiera i w ciepło, nagromadzone przez zimę, nagle uderzy prąd chłodu wilgotnego wiosny i jakaś jasność, przed którą drżą figusy i palmy, śpiące w cieniu firanek.
— Gdy będzie zanadto się narzucał — wyprowadzę się... — myśli, siadając przed lustrem.
Przypomina się jej to wczorajsze jego powiedzenie.
— Szkoda, że nie mam drugiej róży...
I zaczyna przed lustrem pozować na kobietę, prześladowaną uwielbieniem i bardzo obrażoną w godności uczciwej kobiety.
Gdy go spotkam, pozna po zmarszczeniu brwi, po całym wyrazie twarzy, że się pomylił...
Marszczy brzwi, przybiera twarz Junony. Jest jej z tem dobrze, bo ma ładny równy nos i okrągło zarysowaną brodę.
Lecz równocześnie jakiś głos jej szepce:
— Jakaś ty głupia — to nie jest żadne uwielbienie z jego strony. Ot... źle wychowany i za wesoły...
Wogóle jednak Tuśka odczuwa, że za wiele zajmuje się tym aktorem.
Chce zwrócić swą myśl w stronę właściwą.
Wzrok jej pada na list męża.
Równocześnie wchodzi Pita już bez bombonierki.
— Postawiłam na oknie — mówi i podchodzi do łóżka, bierze ze stolika szklankę, w której moknie ponsowa róża i wsuwa swój delikatny nosek w aksamitne płatki kwiatu.
Ujrzawszy to, Tuśka wpada w jeszcze większe rozdrażnienie.
— Postaw ten kwiatek — mówi do córki — weź papier i pióro i napisz list do tatusia. Pamiętasz przecież,