Tuśka i Pita mogły być dumne.
Zaćmiewały Gewont i Kalatówki.
Gdy szły tak powoli, co myślała Pita — nie wiadomo.
Było to jeszcze chaotyczne, mgliste, niejasne i tajemnicze tak, jak jej rysy, jej gesty, jej uroda, nie wiadomo jeszcze, w jakim mająca biedz kierunku.
Oto — lekarz powiedział jej, że tak ona, jak Pita są za smutne.
Był to młody jeszcze, żywiołowy człowiek, z twarzą o niczem nie wątpiącą, śmiały i zdeterminowany.
Z jego receptą wszelako należało się obchodzić ostrożnie, a jego dyagnoza często zbaczała ścieżką — mimo!
Był jednak wesoły, przyjacielski, uprzejmy, dobrej tuszy i wcale ładnej brody.
Wziął Pitę jak lalkę, postawił przed sobą, przypatrzył się uważnie jej ślicznej buzi, zgrabnym nóżkom i odrazu śmiać się zaczął.
— A cóż panienka taka poważna?
Picie przypomniało się, że rankiem, gdy siedziała na belce, ten aktor przypatrzył się jej tak samo uważnie, roześmiał się i zapytał.
— A cóż panienka taka poważna?
Rumieniec leciuchny wystąpił na jej buzię. — Od rana zaczęła czuć, iż ta »powaga« to widocznie coś niewłaściwego dla niej, tak, jak niewłaściwe jest jedzenie ryb nożem, lub noszenie kretonowej sukni w grudniu.
W Warszawie jednak, czy na pensyi, czy to w domu, chwalono ją za tę powagę.
Zwróciła się więc ku matce, jakby żądając od niej wyjaśnienia.
Tuśka natychmiast pośpieszyła z odpowiedzią:
— Moja córeczka nie jest za poważna, panie doktorze... ona jest tylko rozsądna. Taki jest jej układ, była taka od dziecka.
Lekarz wzruszył ramionami.
Strona:PL Gabriela Zapolska - Sezonowa miłość.djvu/81
Ta strona została uwierzytelniona.