duchowa strona jej teraźniejszości nie miała żadnego znaczenia. Oczekiwała czegoś, spodziewała się, że rozłoni się las gencyan błękitnych, że stanie się coś nadzwyczajnego, a ona...
— Szaleństwo!
Tuśka porwała się i siadła na łóżku.
Skąd takie myśli?
Nie wywołują ich przedpokojowe zwierzenia subretki Mirbeau, rezonującej o polityce Francyi z wprawą skończonego dyplomaty. Czyżby one były wewnątrz niej — żyjące, istniejące pełnią sił i teraz wydobywały się pełne niepokoju i pragnień nieokreślonych?
Wszak to życie, jakie do tej chwili pędziła, wystarczało jej pod względem duchowym i w sferze uczuć. Jedyną jej troską była walka pieniężna, choć mąż, jak maszyna, składał co miesiąc swą pensyę w jej ręce. — Lecz to pragnienie nowych sukienek, boa — przyjęcia pani Iksickiej, podania kwiczołów, aby olśnić — dalej pieniędzy na lekcye fortepianowego brzdąkania Pity — tysiące »niców«, z których się tworzyły bolesne kłopoty, oto były jedyne punkty, z którymi Tuśka nie mogła się nigdy pogodzić w swej egzystencyi.
Tamte inne przyjęła, a nawet sama ułożyła spokojnie drugą warstwę swego życia nie z rezygnacyą i zamiłowaniem do spokojnego rozumnego godzenia się z brakiem nadzwyczajności życiowych, lecz dlatego, że nie odczuwała potrzeby pożądania jakichś wybitnych faktów, mogących sprawdzić, czy są w niej skrzydła konieczne dla wzbicia się ponad poziom przyjętego szablonu.
Z założonemi rękoma patrzyła, jak mijały dnie, nie czyniąc nic, aby jeden z nich rozkwitł piękniejszym promieniem i był tym, do którego mimowoli zwraca się myśl w chwili zwątpienia, lub obrachunku życiowego.
Żyła tak od dziecka w tej atmosferze, której duszności nie czuła wcale. — Pościel jej łóżka była prosta, prawie hotelowa, bez fantazyi, bez delikatności koronek, bo »tego nikt nie widział«.
Tak samo działo się z jej duchową stroną. Była bez
Strona:PL Gabriela Zapolska - Sezonowa miłość.djvu/90
Ta strona została uwierzytelniona.