przecież to prosta sługa; zdaje mi się nawet, że ją poznaję — to Kaśka, która służyła u Bukowskich.
Ja tam w tej chwili tego nie widzę, to jest dla mnie tylko kobieta i to kobieta z ludu, nie spaczona wymaganiami cywilizacji, nie zepsuta głupiem wychowaniem i żelazem gorsetu. A gdyby nawet przebijały się w niej herby sługi, no, to i cóż?
Poznaję teorje Szerkowskiego. Ale, mój drogi, poco się uniżać do tak realistycznego poziomu? Sztuka — to piękno, a taka Kaśka piękną być nie może.
Jak dla kogo — dla mnie jest piękną.
Winszuję ci gustu, ale nie zazdroszczę. Cóż to, spadek po wujaszku z Ameryki? Ogień w piecu! fiu, fiu!
Ogień? Żartujesz?! (Idzie do pieca i patrzy z podziwieniem). Muszę się przekonać, czy to prawdziwy ogień, bo oczom moim uwierzyć nie mogę. (Kładzie palce w ogień) Aj!... a tom się sparzył! no, teraz muszę wierzyć. Co ten nędznik bezjęzyczny spalił?... He! he!