Mój Janie! Żeby też Jan wiedział, jaką ja nędzę przecierpiałam! chłód, i głód, i ten wstyd, jak mnie do policji sposobili. Ja wiem sama, że źle zrobiłam i że niepowinnam była kamieniami ciskać, i za to pana Jana pięknie przepraszam ale mnie tak gniew oślepił! Potem mnie Pan Bóg zato ciężko pokarał, bo się tak tułam teraz po świecie, nijakiego przytułku nie mająca, ani służby, ani żadnej roboty, bom się z ubrania wydarła i siły sterałam, i bez ten becyrk to już śmiałości nie mam!...
Gdzie pan Jan odchodzi? Nawet się zemną nie przywita?
Proszę mnie puścić, ja czasu nie mam, ja się spieszę!
A! pan Jan nie ma czasu! spieszy się! Ale do ołtarza to nie spieszno, a może spieszno, ale z inną, z taką, co ma pieniądze! A mnie co robić teraz? mnie co Jan na poniewierkę rzucił i ludzie obśmiewali, ha!? Gdzie ja teraz pójdę? Ni do kościoła, ni gdzie, bo mnie