Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. I.djvu/268

Ta strona została skorygowana.

rabiała praniem, to łatała, to szyła; ale na dwoje to niby skąpo, a tu starość przyszła i zabezpieczenia nijakiego. Więc my gadu, gadu i powiada stara: „Idź że ty do Steiermarkta, do samego niby i powiedz mu, jako się sterałeś na służbie przez te 28 roki i niech ci przyrzuci ze dwie szóstki, to bez jakie parę roków złożymy to może ze dwie stówki, jak przyńdzie już całe niedołęztwo...“

(Sieklucki notuje).
BRAUN.

Może ja wielmożnej osobie przeszkadzam?

SIEKLUCKI.

Nie, nie, mówcie dalej!

BRAUN.

Tak idę. Steiermarkt był właśnie w kancelarji. Kłaniam mu się i tak pokornie mówię, jak mi moja powiedziała; a on nagle w krzyk: „Jak? co? dorzucić? za co? za to, żeś teraz niedołęga? że nic już nie możesz?“ I tak krzyczy, krzyczy! We mnie żółć wezbrała, ale ja milczę, bo to wielmożna osoba wie, że biednemu Bóg dał gębę na to, aby milczała i jeść pragnęła. Stoję więc i słucham, co się już tak bez moje pieskie życie tego nauczyłem. Wielmożna osoba się ze mnie śmieje, wielmożna osoba tego nie rozumie, co to słuchać pańskiego krzyku.