Ani myślę... niech mi pani przedtem zasługi zapłaci. Dosyć się tych kartek nanosiłam do tego czułego dochtora!...
Czempielewska wie, że to pan ma pieniądze, a że ja nic nie mam. Gdybym miała, zapłaciłabym Czempielewskiej natychmiast.
Tere fere kuku! A zresztą, abo to nie wstyd, żeby taka pani nigdy nie miała centa przy duszy, ino o wszystko opowiadała się mężowi?
To do Czempielewskiej nie należy.
Zresztą, ja z domu nie wychodzę, bo ja idę do służby do państwa adwokatów z pierwszego. I będę tu codzień przychodzić po moje pieniądze, dokąd mi państwo nie zapłacicie! O Jezu, taka krzywda! (idzie ku drzwiom wejściowym i woła wrzaskliwie) panie Janie! panie Janie! (odwraca się do Bukowskiej). I listu nie zaniosę, bo to tylko obraza Pana Boga takie listy, nic więcej! (woła) panie Janie! panie Janie!
A czego?