Ta strona została skorygowana.
SIEKLUCKI.
Cóż pan teraz zrobisz? Tak łatwo miejsca nie dostaniesz. Wszystkie pisma mają swoich metrampaży.
METRAMPAŻ.
Powiesić się chyba przyjdzie!
(Siada, płacząc cicho, na szeslongu).
SIEKLUCKI
(wstaje i podchodzi ku niemu).
Pan musisz się tu zostać, panie Tuszyński.
METRAMPAŻ.
Obraził mnie... Człowiekiem jestem!
SIEKLUCKI.
Ojcem jesteś — i to biednym ojcem. Musisz więc zgryźć w sobie tę obrazę! He! he! ciężko? ja wiem. Ale co? Ambicja, to często droga rzecz! My sobie na nią pozwolić nie możemy.
METRAMPAŻ.
I pan także, panie redaktorze? i pan?
SIEKLUCKI.
Nie mówmy w tej chwili o mnie — mówmy o panu. (Siada przy metrampażu na szeslongu). To życie, widzi pan, nieubłagane życie. Czepiło pana zębami, jak w tryby... chcesz się pan wydrzeć, coś w panu krzyczy, buntuje