Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. I.djvu/295

Ta strona została skorygowana.
RASTAWIECKI.

O! zaraz najlepsze!...

STEIERMARKT.

No... nie wyzwali my się na pojedynek, ani się czynnie nie zelżyli — to już można liczyć, że to duża przyjaźń. Ja do pana jako poseł...

RASTAWIECKI.

Pan? od kogo?

STEIERMARKT.

Od kogoś, komu pan jeszcze więcej dokuczał, niż mnie. Pan ciągle mu dokucza... Pan strasznie wojuje... aj! aj! to być tak długo nie może... to źle — bo to zupełnie miasto demoralizuje.

RASTAWIECKI
(bawiąc się binoklami).

A! to pan mowi o banku mieszczańskim panie Steiermarkt.

STEIERMARKT
(z fałszywym uśmiechem).

A! jak pan zgadł zaraz, kochany panie Rastawiecki!

(Uderza go po kolanie).