Ta strona została skorygowana.
(Braun się waha, widać nieufność na jego twarzy).
Możecie odemnie wziąść. Ja nie jestem taki pan z redakcji, który was zbędzie tem, że wasze uczciwe nazwisko opublikuje i w pośmiewisko poda. Pieniądze macie dla siebie i dla żony, na chleb i na mieszkanie. Jak tam potem będzie, to już sobie myślcie, to Wasza rzecz. No, bierzcie... (Wciska mu w rękę pieniądze).
(Braun po chwili wahania chowa pieniądze szybko do kieszeni).
STEIERMARKT.
A nie zgubcie i jakby ci panowie z gazety chcieli żebyście im co za opublikowanie zapłacili, nie płaćcie.
BRAUN.
E!... oni powiedzieli że tak podadzą i że się nic nie należy.
STEIERMARKT.
Tak! tak! oni tak mówią... a potem jak wydrukują, to chcą żeby im płacić. Gotowi z was koszulę ściągnąć. Najlepiej pieniądze gdzie schowajcie.
BRAUN.
Ja zaniosę do mojej.
STEIERMARKT.
To, to... najlepiej... Im powiedźcie, że dostaliście odemnie dużo. Ile — nie mówcie,