Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. I.djvu/366

Ta strona została skorygowana.
PARNES.

Zły. Ma ciągłe z plantatorem awantury.

JUSZKA
(wzruszając ramionami).

Doczego to? Jeszcze z miejsca wyleci!

(Sieklucki wchodzi i zajmuje miejsce w końcu stołu, po lewej stronie. Jest blady, zdenerwowany i widocznie wzburzony).
SMOLKIEWICZ
(wstaje i mówi słodkim tonem).

Panie i Panowie!... Ośmieliłem się zwrócić ku wam, w chwili, która całe nasze miasto wprawia w zburzenie i niemal stawia na wulkanie. Chwila ta przyszła... przyjść musiała.

LEWANDOWICZ.

Mogła jednak nie przyjść.

SMOLKIEWICZ.

Mogła nie przyjść... zgoda! Ale przyszła. Jesteśmy więc po nad brzegiem przepaści, na dnie której huczy rozhukany potok, ten potok płynie bystremi falami i może nas zalać.

LEWANDOWICZ.
(zimno i spokojnie, z rękami założonemi na piersiach).

A że tego się najwięcej lękamy!...