Nie, ja u pana Steiermarkta nie bywam... a pana Steiermarkta nie wpuściłbym do siebie.
Ale chodzi mi o to, czy p. Steiermarkt, który z takiem miłosierdziem chce zająć się zgłodniałemi, niema na sumieniu sam takiego nędzarza, który przez niego tułał się bez dachu i chleba, pomimo że na niego właśnie przeszło ćwierć wieku pracował jak wół roboczy.
Daruj pan, ale tu nie miejsce!...
Przepraszam... tu właśnie miejsce! Tu obraduje komitet. Więc taką właśnie głodową sprawę ja wytaczam tu, wobec was wszystkich. Oskarżam tego, blizko miljonowego filantropa, że wyrzucił na bruk człowieka, który służył u niego dwadzieścia osiem lat. To podchodzi pod waszą kompetencję... panowie i panie!... sami osądźcie teraz, czy słowa, któremi on do was przemawia są czyste i jaki fałsz zieje z nich, jaka straszna obłuda!
Pan nadużywasz praw gościnności tego biura, panie Sieklucki.