Ta strona została skorygowana.
MARYNKA.
Hi! hi! hi! a cóż to takiego pan przyprowadził?
WOŹNY.
E!... taki jakiś tam wiejski tłomok! W sam raz dla takiego domu, jak ten.
MARYNKA.
Niech-no pan Tarmosiński spojrzy tylko na półki. Co to za naczynia? A gdzie rondle? Gdzie tu porzonna sługa by wybyła?
WOŹNY.
Ja też zawsze tu same wybirki przyprowadzam.
MARYNKA.
On — brekacz, ona — Boże odpuść! To nie żadne państwo, takie państwo!...
WOŹNY.
Ja się też tu nie spieszę, bo wiem, że takie piwne, jakie mi dadzą, to i wrony nie upoi... A pannie Marjannie dobrze?
MARYNKA.
Nieźle! Co pan chce! Jedna stara panna i te dwa psie koczkodony! Niańczę ich bez cały dzień, ale to nic — oberchapki mam dobre; pani wiecznie gubi klucze, bo tylko o tych małpikrólach myśli... (kopiąc psa). A ty pastrano! będziesz mi stać spokojnie!...