Ta strona została skorygowana.
RASTAWIECKI
(cofając się).
Ty... żmijo w zanadrzu chowana!
SIEKLUCKI.
Ty mnie chowałeś w zanadrzu? ty? A toć byłbym z tej zgnilizny, która idzie z twej moralnej głębi zdechł. Nie!... (prostując się) mnie chował na swej piersi ten (wskazuje ręką na portret Wrangowskiego), który był samą szczerością, który miał prawo do sukman, bo na nich szukał śladów łez... a nie krajał je na szmaty, które potem taki ty na pieniądz zamienia. Liczman! liczman!... Srebrniki... A teraz sprzedane... my... Steiermarkty! Rastawieccy wyciągają po nas dłonie! Och! skurczone palce... sępie szpony... Precz... Widma przeniewiercze! Ale nie wy! nie wy!... Wara od naszych dusz!
(Sieklucki opiera się głową o ścianę i pozostaje tak chwilę nieruchomy).
RASTAWIECKI
(zgnębiony).
Sieklucki! opamiętaj się!... gubisz „Świt“, gubisz mnie!
SIEKLUCKI
(ożywiając się).
Ciebie, tak!... Pismo, nie! Dźwigam je! wzno-