Ta strona została skorygowana.
SIEKLUCKI.
Tak! tak!... idą! idą!... słyszysz... o!... oddalają się!... giną!... nareszcie!... nareszcie stało się!!!
(Nagle zdziera rolety; strugi słonecznego światła zalewają całą redakcję... Rastawiecki cofa się i zasłania oczy).
SIEKLUCKI.
„Świt“! słońce! prawda!... co? razi cię?... W norę błotną i ciemną weszło słońce! płachta z poza krat opadła!... Patrz! patrz! tam na rogu ulicy giną już roznosiciele... Za chwilę wszyscy przeczytają me słowa. Raz jeden! Jeden, jedyny raz!...
(Sieklucki opiera się wycieńczony o ścianę. Rastawiecki cofa się z sykiem).
RASTAWIECKI.
Zgubił mnie!
SIEKLUCKI.
Alem siebie ocalił! Ocaliłem ją! ocaliłem mą duszę!... ty zgiń, boś ty nie prasą, ale jej kałem, w tobie toną ludzkie sumienia, w tobie toną konające dusze!... A ja! w słońce! w triumf mej duszy... w świat!... w nędzę i w jasność sprawiedliwej myśli!...