Kasiu, zapal lampkę.
To nie z twojej kieszeni i z lekkomyślności swojej nie zdajesz sobie nawet sprawy, jaka jest wartość pieniężna. (Do Kaśki). Miłosierdzie Boże! ta już zapala lampkę! Przecież jeszcze dzień biały! Zgaś mi zaraz lampkę i chodź do pokoju. Spiszemy inwentarz pokojowy. Zaczniemy od salonu... Jest szesnaście patarafek, pamiętaj sobie... szesnaście! Podpisz mi pod każdą zawartością osobno. Chodź! (Wychodzi, za nim Kaśka).
Za chwilę go zobaczę! Przy ludziach znów trzeba przywdziać kaganiec na usta i serce — i kłamać, kłamać obojętność, podczas gdy dusza aż wyrywa się z piersi. Mówią, że on jest złym człowiekiem, że nie ma serca... co mnie to obchodzi; ja wiem to jedno, że go kocham! (opiera głowę pod okienkiem o ścianę) i że bez tej miłości nie umiałabym istnieć na świecie!