ale Olejarek mówił: „Co ci się, babo, wi, Żwan przychodzi do mnie, żeby sprawy fabryczne obgadać“. Tak ja też milczałam, a widząc, że się nie oświadczacie, pomyślałam sobie, że mój mąż miał rację.
Ja tak codzień odkładałem, bo widziałem, że mi Kasia wielkiej przychylności nie okazywała jeszcze. Myślę sobie: dziś, jutro polubi mnie więcej i wtedy was o nią poproszę... Wyjechałem na dwa dni próby do matki, w moje strony — wracam, a Kaśki niema. Gdzie? — pytam. We Lwowie. Poco? Na służbę. Aż mnie mrowie przeszło... (Chwila milczenia). I od tej pory minął już rok cały!
Tak, cały rok! Ona tam pewno żyje po pańsku i dostatnio, bo to w służbie, w mieście, to nie to, co po fabrykach harować od świtu do nocy. A potem, widzi świat szeroki... i to dobre dla dziewczyny. Wykierują ją tam na człowieka. (Słychać dzwon). Oho! już dzwonią. To z czerwonego pawilonu wychodzą po zapłatę. Będzie też dziś pełno w szynkach.
Oj, będzie pełno! Ja idę. Nad wieczorem tu zajrzę. Bądźcie zdrowi!
Bądźcie zdrowi!