Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. II.djvu/139

Ta strona została skorygowana.

łuję! tylko mi ciebie trza... chcę cię mieć i będę miał!

(Chce się do niej zbliżyć).
MAŁASZKA
(chwytając łuczywo).

Ja ci ślepie ogniem wypalę, ty projawo jedna!

LAWDAŃSKI.

Jaka ty harda! paniczowi to do nóg padała!

MAŁASZKA.

Bo to pan! jasny pan! wielki pan! Jak byłam mała, toś ty mi się zdawał jasnością największą... A cóż ty przy nim? co ty? Ty sługa a on pan! jasny pan! wielki pan!...

LAWDAŃSKI
(szyderczo).

A cóż ci z tego pana przyszło? ha! Porzucił cię, jak psa nogą kopnął i z tamtą się ożenił.

MAŁASZKA.

Milcz! bo ci język w piersi wtłoczę! On mnie porzucił ale mnie nazad wziąć musi! (wstrząsając łuczywem nad głową). Mnie maty nie darmo odminą nazwała... Mnie jakaś widma późną nocką przyniosła i na ziemi ostawiła. Ja jak inna dziewka, hołosić nie będę i włosy wydzierać. Włosów szkoda! Ja czas mam — i czekać a baczyć będę... (opuszcza łuczywo w stągiew wody — ponuro). Co ma się stać, to nie minie.