łacno to wymówić, ale uczynićbyś nie mógł, ja wiem. Ja prosty chłop, to tego wygadać nie mogę jak należy, ale ta niewiasta coś ma w sobie, co do niej prost człowieka tak przywiąże, jak psa łańcuch do jego budy. Ona mnie słowa dobrego nie da a ja ją miłuję i hołubię, bo wiem, żeby jej w tej chałupie nie stało, chybaby mi przyszło być już ze wszystkiem niesamowitym, jak maty moja. Ty znał moją maty, Ułasie. Ty sam za nią po wsi biegał, ta krzyczał i śmiał się, jak ona na rozputi usiadła, ta hołosić poczęła... Mnie później mówili, że to z żałości ona tak od rozumu odeszła, bo ją jej mąż a mój ojciec z sadyby wygnał a z najmitką miłowanie zaczął. Tak i mnie jak coś za serce chwyci, to chce się usiąść gdzie na rozstaje a zawodzić i chychotać się, jak moja matka. O, tu! (wskazuje na głowę) tak mnie coś ciśnie, jakby prosto obręcz...
Już późno. Idź ty, Julek, spać; ja jeszcze do Paraski zajrzę, ta do siebie pójdę.
Spać? O, Ułas! co mi ta po spaniu! Ot, jeszcze tej detynie świeżą zaściołkę dam a potem koło chaty siądę, taj grać będę. W las nie chodzę, bo droga daleka a tu Stepanek płakać może. Trza do dziecka iść.
Ty dziwny, Julek, jesteś. Jaby się tam z detyną wodził, kiedy baba w chatynie jest...