Widzisz, Małaszka, mnie samemu smutno jeść. Jabym chciał, żeby ty, jak każda żona, z jednej misy ze mną jadła.
Ja lubię poosobno. Ty najmitkę sobie weź, ta niech przeciw tobie na pohuti siedzi i pcha jadło — będzie ci weselej. (Julek idzie do dziecka i chwilę stoi przy kołysce, mrucząc, spluwa trzy razy, przemierza kołyskę i dziecko. Małaszka patrzy z ironją. Mierz, mierz! coby ci kto nie odmienił... Oj jej! tak się wiedźmy za twoim synaczkiem pewnie czają... Durny!...
Detyna śpi — ty, Małaszka, także już na spoczynek idź; ja jeszcze pójdę trochę na pole posiedzieć. Nocka, choć chłodna, ale jasna. (Zdejmuje supiłkę ze ściany i wraca jeszcze do kołyski). Jakby Stepanek się ocknął, weź ty go na ręce, ja niedługo wrócę... No, ostań z Bogiem! (Małaszka stoi nieruchoma). Małaszka! ta spójrz, Zazulu, na mnie, nie chmurz się tak ciągle; co ja ci zrobił, żeś na mnie taka krzywa? No powiedz, co?
Hodi już z tem gadaniem!