Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. II.djvu/152

Ta strona została skorygowana.
JULEK
(wychodząc, na progu odwraca się).

Ja daleko nie pójdę, ot tam za chatą Paziorzychy usiądę, gdzie wierzby rosną. Jakby Stepanek się rozkrzyczał, wołaj głośno na mnie, bo widzieć cię z tamtąd nie zobaczę. No! ostań z Bogiem! (po chwili). Tak mi jakoś ciężko ztąd odejść, jakby mnie tu co przykuło. Małaszka, daj mi ty dziś dobre słowo, bom taki zmartwiony, sierota, jak jeszcze nigdy.

(Małaszka odwraca się patrzy na Julka w milczeniu, później idzie do tapczana i poprawia posłanie. Julek wychodzi powoli środkowemi drzwiami).


SCENA VI.
MAŁASZKA, później SZMUL.
ஐ ஐ
MAŁASZKA
(krząta się po chałupie, potem zrzuca chustkę z głowy i rozpuszcza dość krótkie włosy kręcone; staje przed lusterkiem, blask łuczywa ją oświeca; patrzy chwilę na siebie z upodobaniem).

Poszedł utrapieniec! ostawił mnie samą, abym się napatrzyć sobie mogła. Jaka ja urodziwa! Boh, mój Boh! jaka ja wyrosła... jaka krasawica. Inne baby to po dziecku spasują a ja tom jeszcze harniejsza a siły we mnie tyle, żebym całe sioło rozniosła... (wyjmuje z zanadrza chusteczkę i wącha). Ot, cały rok ta szmata, jest a jeszcze woń ma. Ach! jakaż to woń! jaka woń! Lawdański mnie chce... ha! ha! pek jemu! cur temu lokajowi... Ja po panu na