No, patrz! (świeci stoczkiem). Rzeczy porozrzucane; zabrała co lepsze a jej ani śladu.
Ani śladu!
Ale czas jeszcze jest, my ją dopędzimy, żyda zbijemy a ją nazad do chaty przywiedziemy.
Przywiedziemy...
Julek! czy ty się wściekł, że ty siedzisz jak bałwan, kiedy ci żona uciekła i ciebie i dziecko na przepaść zostawiła?... Ty nie wiesz, co ją tam gna? Ty nie wiesz, że ona do pana hrabiego leci, aby mu znów do nóg padać i w kątach miłować się pozwolić? (Julek podnosi głowę). A, patrz! patrz jak zwierz! Co cała wieś widziała, ty jeden nie widział... Twoja żona wnet po weselu była miłośnicą pana hrabiego i, jak szalona, za nim do sadu, albo na uroczyska leciała... A on jej dał niejedno... i...
Łżesz! łżesz! psi synu!
Ha, no! toś się poruszył wreszcie, ty tru-