Ta strona została skorygowana.
MARTA.
Boże, jak on wygląda!
LAWDAŃSKI
Pani hrabina pozwoliła go przywieść. On prosi, aby mu oddali żonę, bo i on i dziecko i dobytek marnieją bez niej. Pani hrabina każe Małaszce spakować rzeczy i powracać na wieś z mężem.
MARTA.
Czemuż on sam nic nie mówi?
LAWDAŃSKI.
On ze smutku mówić przestał (trąca Julka). Mów ty! Oto jaśnie panienka — ty chciał gwałtem do jaśnie panienki iść... Ot, jest! No, co powiedzieć.
MAŁASZKA
(na stronie).
Djabli syn! czorci syn.
JULEK
(nieprzytomnie).
Jaśnie panienka? Nie! Ty mnie, Szmulu, tumanisz... to nie jaśnie panienka, tylko jakaś blada martwica... Ot, upyr, prost! W lesie to takie martwice z za liści patrzą i jęczą, ta zawodzą...
MARTA
(cofa się).
Co on mówi?
JULEK
(j. w.).
Ja idę z wielką żałobą... idę szukać dla