drzwiom i wraca się). A nie zapominaj, com ci powiedział... Pan hrabia cię nie chce i ty to w uwadze miej. Chamka dla chama a wielka pani dla pana! Jak się namyślisz, to pamiętaj, że Lawdański zawsze na ciebie czeka i on to ci do nóg padnie... ale nie pan hrabia! nie pan hrabia!...
Ty mi do nóg padniesz, psie jeden? ty? Otóż nie ty, ale on, ale twój pan! wielki pan! jasny pan! On mnie nie chce, on za mną nie patrzy. Łgarstwo ten brechuń szczeka! Jak zechcę jeszcze dziś pan mnie umiłuje... bo ja siłę złą mam i wiem, jak chłopów stumanić można, (mnie w ręku kartkę). Ha! wraży syn ten hrabia — co on tych bab ma... To pisanie do jednej!... Trza pani hrabinie na oczy cisnąć. Niech się dowie i tę babę wygna precz a psami wyszczuję. Ona tu przyjdzie jeszcze nocką zajrzeć do dziecka; tu papier położę... (kładzie papier na brzegu kołyski). Niech się dowie i ona (zasuwa firanki nad łóżkiem dziecka i idzie na przód sceny, zdejmuje zapaskę, chustkę i rozpuszcza włosy). Ot tobie, panie Lawdański; ja pokażę, kto silniejszy, czy ja, czy te baby, co to tylko zęby suszą a jak na odpust zawsze wystrojone chodzą. Ja tylko prosta chamka, jak ty mnie zwał — a taki pan hrabia mnie już miłował i polubił... (idzie w głąb i otwiera drzwi na korytarz, oświetlony á giorno przystrojony kwiatami). Tędy te martwice idą a szeleszczą jedwabiem, aż