Ta strona została skorygowana.
SCENA IV.
LAWDAŃSKI, później JULEK.
ஐ ஐ
LAWDAŃSKI.
Lokaj!... Ha! wężu pohany! ja ci pokażę, co lokaj może! Julek zwarjował, jasny pan cię kopnął a lokaj... Ha! czerwono mi w oczach! w głowie huczy! krew bije jak młotem... Straszno mi... boję się siebie... Jakiś szatan mną szarpie... Będzie źle! będzie źle!
JULEK
(wchodzi wolno, ale dość przytomnie patrzy dokoła i zatrzymuje się przed chatą).
Gdzie ja był?... w lesie?... a tak, w lesie. Po co ja chodził? po chrust? nie... nie! chrustu po nocy zbierać nie można... (po chwili). To moja sadyba — widno w oknach! dlaczego? kto ogień rozniecił?... Tam przecie nie ostawiłem nikogo, nikogo!
LAWDAŃSKI.
Julek! to ty, biedaku?
JULEK
(patrzy chwilę).
Nie wiem dobrze, kto ty. Ja cię znał, znał dawno już, ale mnie głowa boli i nie wiem, gdzie ja cię widział... Kto ty?
LAWDAŃSKI.
Lawdański.