Ta strona została skorygowana.
(Odwraca się, opiera o płot i patrzy w dal, nie mieszając się do rozmowy).
DAWID.
Twoja prawda, rebe Jankielu, ale zawsze nasza strata. Trzeba arendę podwyższyć, bo nas turbować będą.
SZMUL.
To się im napisze, co się będzie więcej płaciło. Albo to pisanie co kosztuje? I tak im się nie płaci.
DAWID.
Nie, tate, ja ci tu przynoszę podatek od tego dzierżawcy z Tarajewa. Nu, co to za szajgec! jak on się kręcił, ale ruble dał. Ty idź jutro i obejrz jego konie a naznacz dobrze, coby się nie pomylić, bo za tydzień ja i Monsze idziemy u jego ekonoma konie kraść.
SZMUL.
Nie zapłacił?
DAWID.
Nu! to hazirowate! on winien za trzy miesiące. Szkapy trzeba wziąć.
SZMUL.
To się weźmie. Ja przez rogatkę przewiodę i w mieście postawię. To będzie najspokojniej. One tam stać będą aż do jarmarku a potem w jarmark wywiedziesz nocą i poprowa-