Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. II.djvu/40

Ta strona została przepisana.
MAŁASZKA
(wpada nagle).

Ni maty! ni gromady! Czort wie, kędy siedzą, a tu o maju ani słychu! Boh mój! nie będąż tańcowali? Aż mi nogi skaczą, żeby tak wyciąć tropaka!

(Tańcząc nuci):

Nie płacz, nie płacz, dziewczynianka,
Taka twoja dola:
Polubiłaś smarowoza,
Do misiacza słoja!

JANKIEL.

Ot, myszygene dziewka... w drogę wlazła...

MAŁASZKA
(j. w.)

Oj, szczob ty, dziewczynianka,
Todi za mąż poszła...

(Urywa nagle, gdyż kończąc, spostrzega czerwony gałganek, w którym są zawinięte pieniądze, leżące na kamieniu).
MAŁASZKA.

Ot, co to? zatumanienie? krasna szmatka? dla mnie? Ja to wezmę i na głowę uwiążę, jak panna miała tam w sadzie (porywa gałganek, rozsypuje pieniądze, nie uważając na nie i zawiązuje go na głowie). A tom harna! a tom krasna! hu! ha!

(Śpiewa jak w.):