Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. III.djvu/100

Ta strona została przepisana.

mogłam. Dokończyłam więc wykształcenia w Warszawie.

MAŁKA.

Ty nazywasz to dokończeniem wykształcenia! Ależ my nawet nie zaczęłyśmy się kształcić. Patrz tylko. Przyszło mi walczyć z przeciwnościami życiowemi i jakże znalazłam się przeciw nim uzbrojoną? Nie umiem nic z praktycznej strony życia i targam się w bezsilnej walce. Teraz pójdę przebojem, ale zdaję mi się, że nie dotrwam i zginę!

RÓZIA.

Takie masz przekonanie!

MAŁKA.

Tak. Tobie jednej to mówię. Nikomu więcej. Nie chcę grać roli ofiary i idę naprzód z głową podniesioną. Nie wiem dokąd mi sił starczy.

RÓZIA.

Moja Małko! Dlaczego nic dla ciebie uczynić nie mogę. Dlaczego nie pozwoliłaś, ażeby ten młody człowiek...

MAŁKA.

Ani słowa o tem, proszę cię.

RÓZIA.

Wydał mi się bardzo sympatycznym i w gruncie uczciwym chłopcem. Ten drugi z monoklem w oku nie podobał mi się bardzo. To musi być jego zły duch. Prawda?

MAŁKA.

I ja tak sądzę.