Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. III.djvu/104

Ta strona została przepisana.
JAKÓB.

I to za prostego sklepikarza! Dla czego pani to robi? dlaczego?

MAŁKA.

Muszę mieć do tego przyczynę. Ja się nie pytam pana dlaczego pan się żeni.

JAKÓB.

Teraz niema mowy o mojem małżeństwie.

MAŁKA.

Owszem, jest teraz mowa o naszych małżeństwach. Pan się żenisz, ja idę zamąż. Pan żenisz się z posażną i wykształconą panną, ja zaś idę za prostego i biednego żydka, który wyszedł z tej samej klasy, z której wyszli moi rodzice, ci którzy mnie otaczają a nawet ja sama.

JAKÓB.

Ależ dusza twoja poznała światło.

MAŁKA.

Co z tego? Zresztą światło to tak słabe, jak światło tych świec, które mają oświetlać wesołe moje zaręczyny. Poznałam jasność na tyle, aby samej być nieszczęśliwą i nie módz uszczęśliwić drugich. Zostaw mnie pan mojemu losowi i idż swoją drogą.

JAKÓB.

Jedno tylko może postępowanie twoje usprawiedliwić. Kochasz swego narzeczonego?

MAŁKA.

Być może, panie Jakóbie.