Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. III.djvu/112

Ta strona została przepisana.
(Małka bierze chustkę w rękę).
ŚWIADKOWIE.

Schon! schon!

JOJNE
(naglę).

Ja nie chcę! Ja pójdę do domu! Ja mam za dużą czapkę! Niech mi tate zdejmię tę czapkę.

MARSZELIK.

Masz czapkę za dużą? Szad nichts! To na wyrost. Jak nie wyrośniesz, to zrobisz jeszcze małe czapki dla swoich dzieci, dla kleine Jojniszka, co będą mieć takie śliczne oczy, jak panna Małka, Małkełe, Małgorzateczke a takie duże uszy jak ty, Jojne, Jojnełe, Jojniszke! No, dajcie mi teraz stół, geb a tisz!

WSZYSCY.

A tisz!

(Żydki rzucają się z wrzaskiem i stawiają na środku stół, papier, atrament, pióra).
MARSZELIK
(stając za stołem).

A teraz still! i mach mir nicht nacieciwko! Gdzie Jojne? może go już niema? Może on się cały rozpłynął we łzach i nawet Mazełtoff powiedzieć nie można? Jojne!... A jest! No! Tuchim wam przeczytałem i niech ono wam idzie na zdrowie i Jojniszke obżartuchowi i Małkełe, Małgorzateczke zucker sis — panienke uczone i piękne. A złe geduches i inne dolegliwości niech one idą sobie na te-