Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. III.djvu/122

Ta strona została przepisana.
MAŁKA.

Zdaje ci się, nic więcej.

RÓZIA.

Nie zdaje się. Patrzę na ciebie uważnie. Praca cię zabija.

MAŁKA.

Praca mnie utrzymuje przy życiu. Gdybym nie zagłuszała się ciągłą pracą, oszalałabym chyba, jestem po prostu manekinem, wykonywującym mechanicznie całą swoją czynność. Nie myślę nic, staram się przynajmniej nie myśleć... Ale nie mówmy o mnie. Co słychać z Jentą? Czy znaleźliście dla niej coś odpowiedniego?

RÓZIA.

Mam upatrzony dla niej sklepik, przy rogu Franciszkańskiej, ale nie chciałabym nic zrobić bez twojej porady i bez zasięgnięcia zdania pana Maurycego.

MAŁKA
(z uśmiechem).

A... pana Maurycego?

RÓZIA
(żywo).

Dlaczego się tak ironicznie uśmiechasz? Wszakże pan Maurycy dał pieniądze i ty sama...

MAŁKA
(całując ją).

Dobrze, już dobrze, nie tłómacz się tak gorąco...