Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. III.djvu/132

Ta strona została przepisana.
MAŁKA.

Tak, Jojne, tobie nic więcej nie trzeba.

JOJNE.

I nikomubym cię nie oddał, nikomu!

MAŁKA.

Uspokój się, mój biedny Jojne, nikt mnie od ciebie wziąć nie chce.

JENTA
(wsuwa głowę przez drzwi od sklepu).

Jojne! Jojne! kim her — a schucler!

MAŁKA.

Idź Jojne, Jenta cię woła.

JOJNE
(ociągając się).

Nie chcę mi się iść, Małke.

MAŁKA
(surowiej).

Trzeba iść, Jojne!

JOJNE.

Pójdę, Małke... ale ja zaraz tu wrócę.

MAŁKA.

Ja zaraz przyjdę do sklepu, ojciec wyszedł?

JOJNE.

Poszedł sobie na spacer

(odchodzi do sklepu).
MAŁKA
(sama).

Gdybym mogła choć tę ślimaczą duszę po-