Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. III.djvu/135

Ta strona została przepisana.

pokochało uczciwego i dobrego człowieka. Od niego to ja do ciebie, Małko, dziś przychodzę.

MAŁKA
(przerażona).

Od niego?

GLANZOWA.

Tak. I choć na pierwszy wzgląd, krok mój jest zły i nieuczciwy, bo do zamężnej kobiety nie przychodzi się ze słowami miłości od innego mężczyzny, to ja grzechu nie czuję na sobie i śmiało to co robię — mówię. Tak, panno Małko, ja, w imieniu pana Jakóba Lewi przychodzę i proszę cię, zostań ty jego żoną!

MAŁKA.

Glanzowo! przecież ja jestem już zamężną.

GLANZOWA.

U nas jest wielkie i ważne słowo, gdy kto jest nieszczęśliwy w małżeństwie, u nas jest rozwód!

MAŁKA
(blednąc ze wzruszenia).

Rozwód!

GLANZOWA.

Tak! na myśl ci nawet nie przyszło, że możesz wydostać się z twojego grobu i uwolnić z takiego wielkiego nieszczęścia. Bo choć ty udajesz przed ludźmi, że nie jesteś nieszczęśliwa, to ty starej Glanzowej nie oszukasz i ona o wszystkiem się domyśli, jak spojrzy na twoją twarzyczkę i w twoje smutne oczy.