Ta strona została przepisana.
MARJEM.
Ty sama, Chana, takiego męża chciałaś.
CHANA
Chciałam! chciałam, żeby nie był latawiec i z porządnej familii.
MARJEM.
Nu — Jańcio jest z porządnej familii.
CHANA
To się wie — i dlatego teraz nic robić nie chce. Ty, Mozesa, nie idź nigdy za takiego, coby nie był latawcem. Jak on będzie latawcem, to on będzie miał i ciebie i dzieci i interes w sercu. Niech on lepiej będzie wyżarty i wypity, a nie mruczkowaty. A Jojne i Jańcio — oba mruczkowate.
FIRUŁKES.
Niechby Jojne był mruczkowaty i zabiły, ale niechby do interesu był zdolny.
CHANA
To się wie! to się wie! No, bądźcie zdrowi!
(Wychodzi).
FIRUŁKES
(do Marjem).
No, a kiedy wy, Marjem, mnie za stancję zapłacicie? Już trzeci tydzień pieniędzy nie widzę...
MARJEM.
Ja byłam chora.
FIRUŁKES.
To właśnie powinnaś była zapłacić. Tobie