Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. III.djvu/19

Ta strona została przepisana.
WIEDEŃSKI.

Panią to nic nie obchodzi. Skoro pan Maurycy każe dać wina, to wino powinno być.

GLANZOWA.

Ja mało mam zaszczytu znać pana dobrodzieja i prosiłabym, żeby pan tak do mnie, do Glanzowej, nie mówił. Do mnie nikt nigdy takim tonem nie mówił a świętej pamięci pani moja a ciotka pana Maurycego nazywała mnie „moja Glanzowa“, Dlatego ja pana pięknie proszę do mnie się lepiej nie odzywać.

I SZANSONISTKA.

Słyszysz, Kolumna, masz tę damę nazywać „moja Glanzowa“! (Glanzowa patrzy przez chwilę na szansonistkę z wyrazem pogardy).

I SZANSONISTKA
(impertynencko).

Dlaczego mi się pani Glanzowa tak przypatruje!

GLANZOWA.

Bo za życia mojej biednej i drogiej pani, nigdy takie, jak pani, kobiety, progu tego domuby nie przeszły... (do Maurycego). Ja wino zaraz przyślę!... (wychodzi wzburzona, trzęsąc głową).

SCENA III.
CIŻ SAMI, bez Glanzowej, potem lokaj z dwiema butelkami szampana w srebrnych wazach.
ஐ ஐ
I SZANSONISTKA.

Impertynentka!