Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. III.djvu/207

Ta strona została przepisana.
MAMKA.

A jakże! Szwargocta! szwargocta! Że mają we familji złodzieja na żarcie, to myślą, że inny może być taki łakomy...

(Robi się duży hałas i krzyk. Firułkes chce ich uspokoić. Lejzor wstaje z łóżka i także się miesza do rozmowy, Chwilę wszyscy krzyczą. Wreszcie dopadają do Jańcia, który siedzi nieruchomy na łóżku i wszyscy naraz pytają go na różne tony).
WSZYSCY.

Jańciu! powiedz! wziąłeś chałę i śledzie? Wziął Jańcio wziął?

JAŃCIO
(nagle wstaje, prostuje się, patrzy na nich chwilę pogardliwie, wreszcie zwraca się ku balii, chwyta całą masę mokrej bielizny pod pachę i wychodzi. Na progu sklepiku odwraca się i mówi);

Ja sobie odchodzę!... — ja odchodzę, nie wrócę! Powiedzcie to Chanie.

(Wychodzi).
(Chwila milczenia i ogólnej konsternacji).
LEJZOR.

Ny, co to jest? On od Chany odszedł?

FIRUŁKES.

On był warjat, choć on był z domu pobożny... on nic nie miał w myśli!...

GUSTA.

Czemu on mokrą bieliznę z balii zabrał? Gdzie on z tą bielizną poszedł? Gdzie on ją powiesi? Gdzie on ją wysuszy? Co teraz Chana powie?