Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. III.djvu/214

Ta strona została przepisana.
i zamyka drzwi sklepiku okkiennicami wewnątrz. W tej chwili daje się słyszeć stukanie; Mozesa uchyla drzwi — pokazuje się JOJNE.
MOZESA.

Czy to ty, Jojne?

JOJNE.

Ja, Mozeso!

(Wchodzi wolno i ogląda się dokoła).
JOJNE.

Wszyscy śpią?

MOZESA.

Śpią.

JOJNE.

Ja przyniósł dla Marjem trochę gotowanego mięsa, a dla Lajbele okruszynę wina.

MOZESA.

Posnęli oboje... Ty, Jojne, był na kirkucie?

JOJNE.

Tak, Mozeso, ja był na kirkucie. Tam śnieg cały grób Małki przykrył, ten śnieg taki biały, jak ona była biała, kiedy ją tragarze żałobni stąd wynieśli... Ja dziś tak nad jej grobem stał i ja myślał, Mozeso, że ona mnie przecie widzieć musi... (po chwili). Tatele mój tu był?

MOZESA.

Był, Jojne; on się gniewał, że ciebie w sklepie niema. Jutro ma przyjść asekuracja od ognia.