Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. III.djvu/218

Ta strona została przepisana.
JOJNE.

Ty dobra jesteś, Mozeso, i to, co robisz, to milsze Bogu, niż gdybyś sto razy „dawenem“ mówiła. Słuchaj, Mozeso! słuchaj, jak Chana jęczy, jak się głodne dziecko Marjem żali, jak Lajbele płacze...

(Pukanie do drzwi sklepiku).
MOZESA
(przerażona).

Kto to może pukać o tej porze? Co to jest?

JOJNE.

Może to ojciec! Ja nie chcę go widzieć, Mozeso, ja dziś nie mogę o handlu z nim mówić!

(Pukanie ponowne, wreszcie pauza i głos Dawida Nusa).
GŁOS DAWIDA.

Dwa gołębie w gołębniku siedzą i gruchają sobie w nocy! Aj! jakie one mądre, te gołębie! Im nie trzeba ani rabina, ani ślubu, ani świadków! Oni sobie wesele sami wyprawiają!...

JOJNE.

Co to jest? Ja ten głos znam...

MOZESA
(drżąc z trwogi).

O, jojne! nie odpowiadaj nic, niech on odejdzie — ten zły człowiek.

GŁOS DAWIDA.

Aj! aj! jaka panna młoda piękna i cnotliwa... a pan młody pobożny, tylko półgłówek! Ha! ha!

(Śmiech niknie za sceną).