Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. III.djvu/231

Ta strona została przepisana.
JOJNE.

Spotkałem go na dole, kazał mi tu wejść. Sza! Awrumel, ja chcę słuchać ich śpiewu, nie mów mi o niczem...

(Stoi z przymkniętemi oczyma, nagle Lajbele usuwa się na ziemię i leży nieruchomy).
AWRUMEL.

Lajbele! Lajbele! On zemdlał, on nie dyszy!

JOJNE
(przystępuje do Lajbele).

Jemu trzeba powietrza, Awrumel; daj mi go na ręcę, ja go do domu odniosę.

AWRUMEL.

Odnieś go ty do domu, Jojne; on się już dawno skarżył i chciał iść ztąd precz.

(Jojne bierze za ręce Lajbele).
MEŁAMED
(wychodzi i krzyczy na dzieci).

Cicho! sza! nie śpiewać! Tu szkoła, nie bóźnica — sza! (do Jojnego). Gdzie ty niesiesz Lajbele, Jojne?

JOJNE.

Ja go niosę tam, gdzie on może odetchnąć, bo z niego może życie ucieknąć z takiej nauki.

MEŁAMED.

Ty się wściekł, Jojne! Mnie Chana płaci za to, żeby Lajbele uczyć i do szkoły przygotować. Un się u mnie uczyć będzie. Ty mi chcesz chleb odebrać?