Ta strona została przepisana.
JOJNE.
A ty, Mozeso?
MOZESA.
Och! i ja chciałabym wyjść — ztąd, Jojne! Ja się nie umiem weselić, jak drugie... a potem — ja się masek boję...
SZMULE
(zbliża się do Mozesy i mówi zmienionym głosym).
Dlaczego taka śliczna dziewczyna siedzi w kąciku koło takie dwa paskudne warjaty? Jeden to ma takie uszy, aż mu widno na dwie mile, a drugi to pajac, ale nie na purym, ale już tak na codzień... Czego ty, stary, od codnia garb nosisz? Ty garb połóż na ziemię!
(Wszyscy zanoszą się od śmiechu. Przez ten czas Dawid Nus mówi coś żydom).
JOJNE
(zdławionym od oburzenia głosem).
Ja nie wiem, kto ty jesteś, ale ty musisz być zły człowiek, kiedy ty ze starego i pobożnego człowieka się śmiejesz.
SZMULE.
Aj! aj! jak ty ślicznie mówisz, jak jaki pan... A ja myślał, że jak kto ma takie wielgie uszy, to za to już ma mało języka w gębie...
(Wykręca się do Nusa).
DAWID
(tańcząc, pyta)
Babusia, a zkąd wy jesteście?