Ta strona została przepisana.
siądę na schodkach przed sklepem. Słońce już zachodzi, ale jeszcze go trochę jest. A słońce nic nie kosztuje, ono nas wszystkich jednakowo grzeje... czy bogatych, czy biednych.
(Wychodzi i siada na stopniach przed sklepem, ale drzwi są przymknięte).
MOZESA
(wychodzi cicho do Jojnego i dotyka jego ramienia).
JOJNE
(podnosi oczy łez pełne).
Kto mnie woła?
MOZESA.
To ja, Jojne. Daruj mi to, że ci tu przeszkadzam w myśleniu, ale ja chciałam ci powiedzieć ważną rzecz, Jojne. Ja zwijam handel i wyjeżdżam z Warszawy.
JOJNE.
Dlaczego ty to robisz, Mozeso?
MOZESA.
Ty wiesz, dlaczego ja to robię, Jojne!
JOJNE
(po chwili).
Ty dobrze robisz, Mozeso, ty bardzo dobrze robisz. Dziękuję ci — ja teraz także wiem, co zrobię. Ty, kobieta, miała więcej odwagi, jak ja. Mnie wstyd przed tobą, Mozeso!
MOZESA.
Ja ci powiem, Jojne, dlaczego ja miałam więcej siły. Bo ja ją brałam od ciebie. A ty