Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. III.djvu/27

Ta strona została przepisana.
MAURYCY.

Cóż znowu; gdybym był goły, mógłbyś grać marsza tureckiego, ale ponieważ jest przeciwnie.

JAKÓB LEWI.

Nie w sprawie pieniężnej przychodzę dziś do pana.

MAURYCY.

W jakiejże więc?

JAKÓB LEWI
(wskazując na resztę towarzystwa).

Trudno mi mówić wobec tak licznego grona, zwłaszcza tak... wesołego grona.

WIEDEŃSKI.

Czy mam grać marche funebre (zaczyna grać marsza żałobnego Chopina). Służę!

MAURYCY.

Przestań, Wiedeński, z ciebie czysta katarynka. Pozwól pan do mego gabinetu.

WIEDEŃSKI
(zrywa się od fortepjanu).

Wiecie co, moje panie, proponuję, ażebyśmy wszyscy przeszli do stołowego pokoju. Zabierajmy amunicję i zostawiamy Maurycego na pastwę syna... Temidy.

I SZANSONISTKA.

Czyjego syna?

WIEDEŃSKI.

To nie dla ciebie pisano! Chodźmy, moje panie (zbiera butelki). Wdówka z nami!