Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. III.djvu/270

Ta strona została przepisana.
(Odchodzi powoli, przyglądając się Jojnemu i przymykając drzwi).
AWRUMEL.

To dobra i szlachetna dziewczyna! Ona byłaby dobrą dla ciebie żoną, Jojne.

JOJNE.

Ani ona, ani żadna! Nie mów mi nigdy o ożenieniu, Awrumel!

AWRUMEL.

Ja też pójdę, Jojne... Ja pochodzę po chederach, może mnie gdzie wezmą. Ale rebe Ajzyk musiał już i innym mełamedom o mnie powiedzieć... I tak mi już przyjdzie na starość gorzkie łzy wylewać i chyba żebrać po miłosiernych ludziach.

JOJNE.

Dokąd ja będę miał co jeść, ty Awrumel, nie będziesz głodny! Ty się ze mną dzielił twojem myśleniem, twoją nauką; ty mnie objaśniał, jak ona, jak Małka, kiedy jeszcze żyła. I mnie się zdawało czasem, że to ona mi ciebie zesłała, żebyś ty mnie oświecił i z ciemności i z głupoty wywiódł. Ty był dla mnie więcej, niż ojciec, i ja ciebie bardzo kocham, moj stary przyjacielu!

AWRUMEL.

Ja będę jeszcze pracy szukał. Ja jeszcze napisał trochę hebrajskich i żargonowych wierszy... Jabym chciał złożyć tyle pieniędzy, żeby w książkach wydać... Aj! aj! żeby mi się to udało! jaki jaby szczęśliwy był!