Gaj weg!
Niema nikogo! (Patrzy na przedmioty znajdujące się w izbie, i mówi) — Ny! co to warte? To nie warte? To nie warte i dwudziestej części tych pieniędzy, co mi asekuracja zapłaci... Uni na tem jeszcze dobry interes zrobią... że ja ich łachy zaasekurował! (Idzie ku drzwiom i spogląda przez nie). Ten szmendryk poszedł, już poszedł... A niech idzie, niech go djabeł porwie! Taki syn; to żaden syn! Trzeba się spieszyć, zanim kto wróci. (Wraca; wyjmuje butelkę z naftą z kieszeni). Nafta (wącha). Nafta z benzyną, to się najlepiej pali! (Kropi naokoło kontuaru podłogę, wyjmuje z kieszeni wióry, które rozrzuca dokoła; macza paczkę wiórów w nafcie i wciska pod kontuar, potem wyjmuje z kieszeni zapałki i zapala. Robi to wszystko gorączkowo; chwilę czeka. Widząc, że dym wydobywa się z pod kontuaru, biegnie ku drzwiom i, będąc przy nich, obraca się triumfująco do publiczności). Tak się robi pieniądze! So macht man Geld!!