Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. III.djvu/28

Ta strona została przepisana.
BERNARD.

Spodziewam się

(wychodzą śmiejąc się i potrącając).


SCENA V.
MAURYCY, JAKÓB LEWI.
ஐ ஐ
MAURYCY.

O cóż chodzi! Tylko uprzedzam pana, że nie mam wiele czasu i że mnie tam czekają.

JAKÓB.

Niech się pan nie lęka. Konferencja nasza nie potrwa zbyt długo.

MAURYCY.

Proszę, niech pan siada! Ach, przedewszystkiem powiedz mi pan, jako prawnik, czy formalności przy zmianie nazwiska trwają długo!

JAKÓB.

Jakto, przy zmianie nazwiska? nie rozumiem.

MAURYCY.

Widzi pan, ja się chcę przezwać inaczej, bo Silbercweig to nieładnie. Chciałbym się nazwać coś z szlachecka Srebrnowski albo coś takiego. Silbercweig to strasznie żydoszczyzną trąci.

JAKÓB.

Czy pan wstydzisz się tego, że jesteś żydem!

MAURYCY.

No niby tak, w kantorze to jakoś uchodziło,