i spragniony włóczyć się będziesz do końca dni twoich. I nikt ci ręki nie poda... nikt cię nie obroni... Każdy gnać cię będzie precz, jak tego psa szkodliwego i nikt cię nie przytuli, bo złe było życie twoje, szkodliwe i nikczemne, przeklęte!
Życie twoje było szlachetne, wielkie i błogosławione!
To twój głos. Małko! ja słyszę głos twój kochany! To ty! to ty! Och! jakaś ty piękna, ale jak ty odemnie daleko!
Nie, Jojne’ ja przy tobie bardzo blisko, choć ręka twoja nie może mnie dotknąć... Ja byłam nietylko blisko ciebie, ale ja byłam już tobą samym, Jojne... Kiedy umierałam, moja dusza przeszła w ciebie, Jojne, i ty wtedy ocknąłeś się do czynu, do walki, do łez i bólu!
Ty się wtedy zrobił nieposłuszny i zbuntowany. Ty wtedy stał się głupim i ciemnym.